Powered By Blogger

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Początek VII tygodnia treningowego

VII tydzień planu treningowego uważam za rozpoczęty. Tradycyjnie już w dniu treningowym pobudka o godzinie 4:45 i ciepła herbatka ziołowa. Za oknem termometr pokazywał rano -3, a na drzewach leżała warstwa lekkiego, białego puchu. Ulice i chodniki na szczęście nie były pokryte śniegiem, a więc brak przeciwskazań do rozpoczęcia treningu. Na dzisiejszy dzień treningowy przewiduje 30 minut biegania i 2 serie ćwiczeń sprawnościowych ( obecnie wykonuję 22 powtórzenia każdego ćwiczenia w serii ). Nie chcąc ryzykować niepotrzebnej infekcji dzisiaj postanowiłem założyć kominiarkę, w której mogłem zapewne wyglądać jak chuligan albo bandyta, ale na szzęście o godzinie 5 rano na mieście trudno dojrzeć jakąś żywą duszę.
Dzisiejsze 30 minut pokonałem lekkim truchtem, gdyż ani pogoda, ani tym bardziej trochę oblodzone chodniki nie sprzyjają biciu rekordów szybkości i pokonywanego dystansu. W ciągu 30 minut przebiegłem około 3,5 km. Po zakończeniu biegu już w ciepłym mieszkaniu wykonałem dwie serie ćwiczeń sprawnościowych i dzisiejszy trening zakończyłem pozytywnie. Kominiarka spisała się rewelacyjnie: zarówno zapewniała grzanie jak i odprowadzanie wilgoci na zewnątrz. Kondycję mam coraz lepszą i te 30 minut biegu nie powoduje u mnie nadmiernego zmęczenia.

Ranne bieganie ma wiele plusów, a jednym z nich jest to, że zapewnia ono najlepsze doładowanie "akumulatorów" na cały dzień pracy. Oczywiście zdecydowanie lepiej wpływa na pozbywanie się zbędnej tkanki tłuszczowej niż treningi popołudniowe czy wieczorowe. Minusem jest oczywiście konieczność wcześniejszego zrywania się z łóżka, co jest jeszcze trudniejsze w okresie zimowym: zimno, ciemno, mróz i śnieg .... Komu normalnemy chciałoby się zrywać przed 5 rano z ciepłego łóżeczka tylko po to, żeby pobiegać 30 minut na mrozie.
Sposób myślenia i nastawienia ulega diametrialnej zmianie, gdy można na bieżąco obserwować efekty tego rannego trenowania. Jakże miło jest zkładać spodnie, które stają się coraz luźniejsze, dorabiać dzirki w pasku bo zaczyna ich brakować, zakładać bluzy, w które jeszcze z miesiąc temu za żadne skarby nie można było się wbić. I jak miło wejść na wagę i zobaczyć, że ubyło już 7 kilogramów. Właśnie takie wydawałoby się małe radości sprawiają, że to ranne wstawanie i trenowanie zamienia się w przyjemność. I właśnie takiej zmiany nastawienia życzę wszystkim tym, którzy podobnie jak ja rozpoczęli trudną i wymagającą silnej woli oraz systematyczności walkę z własnymi słabościami, z dotychczasowym niezbyt zdrowym trybem życia. Walkę nie tylko o poprawę sylwetki, ale także walkę o zmianę stylu życia.

2 komentarze: