Powered By Blogger

środa, 5 grudnia 2012

I drugi dzień VII tygodnia treningowego za mną

Tradycyjnie o godzinie 04:45 budzik wyrwał mnie z krainy snów i chcąc nie chcąc kolejny dzień treningowy należało rozpocząć. Rozpoczęcię w październiku 12 tygodniowego plany treningowego zaowocowało zmianą mojego dotychczasowego stylu życia. Po pierwsze musiałem nieco przyśpieszyć moment zasypiania i obecnie zamiast kłaść się do łóżka w przedziale 01 - 03 nad ranem to staram się być gotowym do snu najpóźniej o północy. Dzięki temu nie mam większych problemów z rannym wstawaniem, chociaż o wiele łatwiej byłoby latem, gdyby za oknem zamiast panujących na zewnątrz egipskich ciemności wschodziło słoneczko. No ale jak się nie ma co się lubi to się lubi to co się ma, a więc musiałem polubić zimową aurę. Często znajomi pytają czy nie boję się przeziębienia, wychłodzenia, złapania jakiegoś wirusa ? Odpowiadam zawsze, że nie mam takich obaw, bo odpowiednio się ubieram. Zimą należy zastosować ubiór na tzw. cebulkę. Ja zakładam przylegającą do ciała koszulkę termoaktywną, później bluzę z kapturem i przeciwdeszczową kurtkę, na głowę kominiarkę. Jeśli chodzi o nogi to mi wystarczają wełniane spodnie dresowe i grubsze skarpety, no i oczywiście buty do biegania, ale żadne zimowe. Póki co nie narzekam na zimno czy niesprzyjające warunki atmosferyczne, czyli można powiedzieć, że ubiór jest odpowiedni.

Jeśli chodzi o ranne bieganie to muszę przyznać, że ma ono swój urok. Wyobraźcie sobie całkiem puste i pochłonięte w ciemnościach, które trochę rozświetlają uliczne latarnie, miasto. Tylko wy i miasto. Fajne uczucie. Dzisiaj rano termometr wskazywał lekki przymrozek ( -2 stopnie ), a więc chodniki miejscami były troszkę oblodzone, ale wbrew moim obawom, nie utrudniało mi to biegania. Według wskazań krokomierza w ciągu 35 minut biegu, lekkiego truchtu, pokonałem dystans niemal 4 km, wykonując 5441 kroków, spaliłem 425 kcal, a biegłem z prędkoscią 3,03 km/h. Co do rzeczywistego dystansu, to myślę, że przebiegłem około 5 kilometrów sądząc po trasie, którą biegłem, ale niestety chyba niezbyt dobrze ustawiam ten krokomierz i troszkę mi zaniża wyniki.

Jak już pisałem w jednym z wcześniejszych wpisów w niedzielę rozpoczął się okres adwentu, a więc doskonały czas dla osoby wierzącej na podjęcie jakiegoś konkretnego wyrzeczenia. Postanowiłem przez cały okres adwentu nie sięgać po żadne słodycze i muszę się pochwalić, że od poniedziałku pomimo wielu pokus słodyczy nie spożywałem.

Jako podsumowanie muszę zdradzić pewien sekret: otóż uwierzcie, że poranny trening jest naprawdę najlepszą metodą na poprawę nastroju, nabranie energii i siły na cały nadchodzący dzień, a więc zapraszam do podjęcia tego wysiłku, bo naprawdę się opłaca. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz